wtorek, 23 kwietnia 2019

Brałem udział w Wyścigu 24h LeMans.


Wyścig FIM EWC 24h w LeMans jest wyzwaniem dla ludzi i motocykli. Nie bez powodu uznawany jest za jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie. Jego nie przewidywalność i mordercza natura jest powodem tego, że wiele ekip, nawet tych uznawanych za faworytów, nie dojeżdża do mety. Moja rola na tym wyścigu opierała się na byciu mechanikiem. Praca przy wyścigach różni się jednak od tej w warsztacie. Co takiego dokładnie tam robiłem? Od początku.

Całe zawody trwają tydzień. Poniedziałek jest dniem organizacyjnym, dostajemy klucze do boksów, wejściówki, rozkładamy całą swoją infrastrukturę itp. Od tej pory na torze będziemy pracowali, jedli i mieszkali przez tydzień. W boksie z pozostałymi mechanikami dokładnie planujemy, gdzie będą narzędzia, gniazdka z prądem itp. W wyścigu ważne jest, żeby nie tracić czasu na szukanie potrzebnych kluczy czy części zapasowych. Od wtorku zaczynamy prace nad motocyklem, do dyspozycji mamy kilka treningów.
Tym razem pogoda nas zaskoczyła na plus, było o wiele cieplej w porównaniu do testów, nie było także deszczu. Z tego powodu dane zebrane na testach okazały się na o wiele cieplejszą pogodę nieprzydatne. Musieliśmy zaczynać od początku. Ja wziąłem na siebie notowanie wszystkiego co uznałem że może nam się przydać. I tak dopasowywaliśmy geometrie motocykla, odpowiednie przełożenie, pracowaliśmy z zawieszeniem. Miałem okazje podszkolić się przy pracy z telemetrią. Jest to niesamowicie przydane urządzenie, które zapisuje prace motocykla od przepustnic po zawieszenie, siłę hamowania itd. podczas jazdy. Zebrane dane analizowaliśmy. Zawodnicy wiedzą później dokładnie, co muszą zrobić, żeby się poprawić. Mechanicy wiedzą, co muszą zrobić, żeby poprawić motocykl.

Do sprawdzenia mieliśmy także wytrzymałość różnych mieszanek opon, a także sprawdzić konsumpcję motocykla. Pracy od groma! Wydaje mi się, że mechanicy podczas zawodów to najkrócej śpiący ludzie. Przed prysznicami o 3.00 kolejka na kilkanaście osób, bo mechanicy właśnie skończyli dzień pracy. Wstać trzeba już o 7.00.
Środa była dniem technicznym. Sędziowie dokładnie sprawdzali nasze motocykle, czy są zgodne z regulaminem. Zawodnicy musieli zrobić odbiór swoich kasków, kombinezonów. W ten dzień nie wyjeżdża się na tor. Korzystając z tego, że wszystkie sprawy udało się załatwić do południa, nasz Manager Kufel miał dla nas nagrodę-niespodziankę i zabrał nas do muzeum na torze. Kawał wyścigowej historii. To już ostatni relaks. Wieczorem trenowaliśmy pitstopy, czyli zmianę kół, ja wymieniam przednie koło w parze z Fazim, Leszek i Piotrek zajmowali się tyłem. Udało nam się to zrobić w 36s i to bez systemu szybkiej zmiany kół.
Czwartek i piątek to już treningi i dwie kwalifikacje. Pełna mobilizacja. Nasi zawodnicy pokazali dobre tempo. To był dla nas przekaz, że idzie nam coraz lepiej i zmierzamy w dobrym kierunku z ustawieniami motocykla.


W sobotę startuje wyścig, w którym motocykl nieprzerwanie będzie jeździł przez 24 godziny. Nie może się okazać, że poluzowana śrubka zaprzepaści prace tak wielu ludzi. Także motocykle zostały dokładnie sprawdzone. Mnie natomiast od natłoku pracy zaczął dokuczać bark. Konrad, nasz fizjoterapeuta, torturami naprawił mnie w taki sposób, że następnego dnia byłem jak nowy. Zanim przejdę do wyścigu jeszcze jedno zdanie o tym, co ma miejsce poza padokiem i boksami. Wyścig na LeMans jest wielkim motocyklowym świętem, gdzie zjeżdża się ponad 100 tysięcy kibiców. Co się dzieje na polach namiotowych! Odsyłam na YouTuba, cisza nocna tam nie obowiązuje, o świeżym powietrzem też możecie zapomnieć. My ze względu na natłok prac wyrwaliśmy się tam dosłownie na 30 min i szczerze mi wystarczyło wrażeń.

Sobota, dzień startu wyścigu. Emocje, koncentracja i oczekiwania. Zaraz się zacznie to mordercze wyzwanie. Sama procedura startowa trawa godzinę. Stoimy na starcie 29 pozycja, na trybunach morze ludzi dopingujących. Stajemy w szranki z najlepszymi na świecie. Bijemy się o tytuł Mistrza Świata w legendarnym wyścigu. Niesamowite.
Niestety nie mieliśmy szczęścia. Philip rozpoczynający wyścig na pierwszym okrążeniu został uderzony przez innego zawodnika, wskutek czego przewrócił się bardzo mocno. Uderzając o asfalt, stracił przytomność i został odwieziony do szpitala.

Odbudowaliśmy motocykl błyskawicznie. Straciliśmy tak naprawdę tylko 14 okrążeń. Niestety zostało nam tylko dwóch kierowców. Drugi pojechał Adrian, później Kamil. Na tym etapie czekaliśmy na wieści od Philipa, co z nim i czy będzie w stanie kontynuować wyścig. Kolejny cios dostaliśmy, na drugiej zmianie Adriana. Najechał On na motocykl zawodnika, który przewrócił się tuż przed jego przednim kołem. Podniósł jednak swoją Yamahę i na kołach wrócił do boksu. Znowu musieliśmy odbudować motocykl po wypadku. Po kilkunastu minutach Kamil był już na torze. Okazało się, że Adrian doznał kontuzji barku. Kamil jechał 3 zmiany z rzędu, 84 okrążenia. W tym czasie Adrian przechodził szybką rehabilitację i walczył o to, żeby wrócić na tor. Chłopaki zrobili jeszcze po dwie zmiany. Ból w przypadku Adriana był jednak bardzo duży (w Polsce okazało się, że ma złamaną kość). Kamil był bardzo zmęczony, miał niewiele czasu na odpoczynek. W międzyczasie dowiedzieliśmy się  także że Philip czuje się dobrze, ale nie wróci do wyścigu. Choć nasz motocykl był sprawny postanowiliśmy, że rezygnujemy.

Nasi bardziej doświadczeni koledzy z Ekipy EWC walczyli w tym czasie w czołówce wyścigu, kończąc go ostatecznie na 12 pozycji. Mechanicy Stock służyli pomocą, podając potrzebne narzędzia, szukając części czy donosząc kawę i jedzenie.
Oficjalnie jednak Kufel nie oddał wyścigu. Nie zamknął boksu i był obecny w nim. Dzięki czemu na honorową zmianę wypuściliśmy Kamila, żeby minął linie mety dostarczając nam chwile radości. Był to ciężki wyścigowy tydzień. Ostatecznie jednak nie mieliśmy przejechane 75% ilości okrążeń zwycięscy i nie zostaliśmy zaklasyfikowani.
Miłym pocieszeniem okazała się nagroda od francuskiego Automobilklubu. Nasz zespół Stokowy został uznany za najlepiej pracującą grupę mechaników. Manager zespołu wybrał Roberta Faziego (szefa mechaników) i mnie, żebyśmy odebrali wyróżnienie z rąk studentów, którzy przydzieli nam najwięcej punktów. Nagroda dla zespołu za dobrze wykonaną prace.
Na koniec dziękuje Wszystkim zaangażowanym w projekt, Wójcik Racing Team za zaangażowanie we wspólny cel.



Chcesz się dowiedzieć czegoś więcej na temat kulis tego wyścigu lub motocykli tam startujących pisz do mnie.Klik Klik


Fot. Mateusz Jagielski
Fot. Mateusz Patalon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz